wtorek, 12 czerwca 2012

Rozdział 4 "LET ME DIE."


Ponoć spałam dwa dni, Jason wyważył drzwi od mojego pokoju, bo inaczej nie można było się do mnie dostać. Byłam kompletnie naćpana, no a potem po prostu usnęłam. Obudziłam się kilka godzin przed jego wyjazdem. 

Nienawidziłam siebie za to, do jakiego stanu potrafiłam się doprowadzić. 

Z wielkim bólem głowy zeszłam na dół, pod oczami miałam ogromne wory, byłam blada, bardzo blada, wyglądałam, jakbym zaraz miała umrzeć. Ale nie odchodziłam, przynajmniej fizycznie, psychicznie już dawno byłam martwa. 

Usiadłam na wysokim stołku w kuchni, patrzyłam, jak brat krzątał się po kuchni. Podszedł do mnie i podstawił pod nos wielki kubek z parującą kawą. Upiłam łyk, nic nie pomogło, mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego. Chciałam, by było coś choć odrobinę pozytywnego w moim wyglądzie. 

- Nie możesz doprowadzać się do takiego stanu, Grace.             
- Wiem, ale to jest o wiele silniejsze ode mnie.
- Zostałbym, gdybym tylko mógł.
- Nie martw się o mnie, jakoś to będzie. 

Przetarłam zaspane oczy, kiedy podnosiłam rękę, rękawy opadły mi w dół i Jason zobaczył moje pokaleczone nadgarstki. 

- Grace!

Krzyknął przerażony ujrzawszy napis, który stworzyłam. 

LET ME DIE. 

Nie mówiłam nic, nie miałam siły na tłumaczenia. Pojechałam z nim na lotnisko, pożegnaliśmy się i odleciał. 

Znowu zostałam całkowicie sama. A może chciałam? 

Wyszłam na dwór, była piękna pogoda, na niebie pojawiło się dawno niedziane słońce. 

Kopnęłam mały kamyczek, wsadziłam ręce w kieszenie bluzy i poszłam przed siebie. 

Wędrowałam po mieście, później jak zawsze udałam się do parku, by trochę odpocząć, usiąść na jakiejś ławce. Chciałam być z dala od domu i tych wszystkich złych rzeczy, które mieściły się w moim pokoju. Może to w jakiś sposób mnie powstrzyma, ale co z tego? W końcu i tak będę musiała tam wrócić, za jakiejś kilka godzin, bo rodzice zaczną się niecierpliwić, a już wiedzieli, że miałam problemy z narkotykami. 

Zapaliłam papierosa i patrzyłam na przechodzących koło mnie ludzi. 

Koło moich nóg pojawił się jakiś piesek. Podniosłam się, gdyż siedziałam z łokciami na kolanach i patrzyłam się w ziemię. Ujrzałam nad sobą Clarie, świetnie. 

- Cześć Grace – usiadła obok mnie. 

Wspaniale. 

- Cześć.
- Czemu nie było cię dwa dni w szkole?
- Nie twój interes.
- Tak, rozumiem… nie powinnam w ogóle pytać.
- Właśnie. 

Zostawiłam ją na ławce, a sama poszłam prosto przed siebie. Byleby dalej od niej.
Nie odeszłam zbyt daleko, kiedy usłyszałam jakieś śmiechy, odwróciłam się i ujrzałam Amandę, która pastwiła się nad swoją byłą przyjaciółką.

Nie mogłam na to patrzeć, wróciłam się. Stanęłam niedaleko ławki. 

- Brawo Amando – zaczęłam jej klaskać.
- A ty co tu robisz?
- Stoję?
- Niby w jakim celu?
- Nie jest ci wstyd? Przyjaźniłaś się z nią, a teraz tak po prostu masz ją w dupie?
- To nie twój interes, nigdy naprawdę jej nie lubiłam. 

Clarie posmutniała jeszcze bardziej, było mi żal tej dziewczyny. 

- A co cię to interesuje? Szukasz przyjaciół?
- Nie, ale nie lubię patrzeć na cierpienie innych, wiem co takie osoby czują.
- Biedna, zraniona Grace, jesteś żałosna.
- Ja mam inne zdanie, nie ja tutaj jestem żałosna. Przed nikim się nie płaszczę, tak jak ty.
- Ja przynajmniej mam jakieś życie, ćpunko.
- Nic o mnie nie wiesz!

Nie wytrzymałam. 

- Wiem więcej niż ci się wydaje, szmato. 

Nagle jej głos się zmienił, wyraz twarzy również, chyba kogoś za mną zobaczyła. Odwróciłam się, w naszą stronę zmierzał jej chłopak ze swoimi przyjaciółmi. No nie wierzę, ona przed nim udawała kochaną dziewczynę, a za jego plecami wszystkimi pomiatała. Że też ci jego wspaniali przyjaciele mu o tym nie powiedzieli, pewnie coś na nich miała. Byłam tego prawie pewna. Nie odezwała się do czasu, gdy koło nas nie stanęli. 

- Harry, słońce – rzuciła mu się na szyję.

To było obrzydliwe, moja mina musiała wyglądać zabawnie, bo reszta chłopców zaczęła się ze mnie śmiać, świetnie. Co i tak nie zmienia faktu, iż ten ich pocałunek był obleśny. W sumie to Amanda taka była, bo Harry stał zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje, kiedy ona próbowała wepchnąć mu język do gardła. Zauważyłam, że po chwili jego przyjaciele powielili moją minę. I kto tu się śmieje ostatni? 

Pokręciłam głową z rezygnacją, pociągnęłam za sobą Clarie i odeszłyśmy. 

- Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo nie mogłam na to patrzeć, ale niczego sobie nie wyobrażaj.
- Jasne… dzięki. 

Zostawiłam ją przy najbliższym zakręcie. 

Będąc koło domu, zajrzałam do skrzynki na listy, coś w niej było. Wciągnęłam jakąś kartkę, rozłożyłam ją. To co na niej zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło, może nawet trochę przestraszyło. 

POŻAŁUJESZ MAŁA SUKO. WIĘCEJ NIE BĘDZIESZ WTRĄCAĆ NOSA W NIESWOJE SPRAWY. 

Literki były powycinane z różnych gazet, super, teraz ktoś będzie mnie jeszcze szantażował? Mało miałam problemów na głowie? 

Zgniotłam papier i wsadziłam do kieszeni spodni. 

Poszłam do swojego pokoju, ale nie mogłam wysiedzieć w miejscu. Ponownie udałam się do parku, może tym razem uda mi się posiedzieć w samotności i na nikogo się nie natknę.
Ponownie spacerowałam tymi samymi uliczkami co zawsze. Słońce świeciło mi prosto w twarz, wiatr smagał moje rude włosy, które co chwilę leciały na oczy. Odgarniałam je za każdym razem, w końcu stwierdziłam, że to bezsensowne. Weszłam do parku pogrążonego w śpiewie ptaków. Mogłam ze spokojem nazwać go pięknym, kojącym, relaksującym. Może zacznę przychodzić tam częściej, kto wie, może to pozwoli mi zapomnieć, chociaż odrobinę.
Przemierzałam zielone tereny w poszukiwaniu jakiejś wolnej ławki,  ale praktycznie wszystkie były zajęte. 

Zrezygnowana usiadłam pod jakimś wielkim drzewem, wyjęłam pomiętą kartkę z kieszeni i zaczęłam się nią bawić. Byłam ciekawa kto mógł to wymyślić, chociaż miałam już kilka podejrzeń. 

Mogła to być Amanda, wiedziała, że mogłam nagadać jej chłopakowi, jaka tak naprawdę jest, ale czy by mi uwierzył? I po co by mi to było? Wcześniej nawet o tym nie pomyślałam, nie miałam podstaw, by twierdzić, iż Harry cierpiał w jej towarzystwie. 

Drugim podejrzanym był facet, który ostatnio mnie napadł. To już było bardziej prawdopodobne. 

Z moich rozmyślań wyrwało mnie lekki uderzenie w kostkę, jakby ktoś się potknął o moja nogę i tak właśnie było. Zobaczyłam jakiegoś zakapturzonego chłopaka. Wstałam i zrobiłam dwa kroki, by mu się przyjrzeć. To był Louis Tomlinson. 


 ***********
Cześć wam, przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu ostatnio. 
Liczę na jakieś komentarze, dziękuję za te pod poprzednim rozdziałem, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. 
Według mnie rozdział jest nudny, po prostu mi się nie podoba. Jednak nie mam siły go już poprawiać, robię teraz wszystko w pośpiechu. 
Może dzisiaj po meczu uda mi się przepisać resztę rozdziału 36 na mojego pierwszego bloga, w którym trochę już zalegam, ale musicie mi to wybaczyć. To nie jest tak, że tutaj piszę, a tam nie. Na tego bloga już od dawna mam wiele napisane, więc na żadnego nic nie pisałam, bo po prostu brakowało mi weny, pomysłów, a co najważniejsze, czasu. 
Widzimy się przy następnym. 

11 komentarzy:

  1. Świetne, na prawdę super. : D Szkoda, że tak późno !! x D Z niecierpliwością czekam nn. ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba znowu to piszę, ale martwię się o Grace :( On MUSI przestać się ciąć. Nie chcę, zeby zrobiła sobie krzywdę, ani nic.
    Jak ta Amanda mnie wkurwia -,- O kurwa jego mać. Taka pierdolnieta suka, co mysli, ze wszystko się jej należy. Nienawidze takich durnych zdzir. -,- Ludzi traktuje jak zwyczajne smiechu. Grr ... Kiedy ją spotkam, to uduszę. Jak znam życie to ona napisała ten anonim. ;/ Biedny Hsrry, tylko sie przy niej marnuje.
    O kurwaaa. Ta końcówka mnie dojebała. Czekam na ciag dalszy. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadnąć na Lou #zawszespoko . Jak ja bym tak kurwa chciała -,-
    Ale w sumie w szkole nie chciałabym mieć jebanej suczej diwy, która uważa się za lepszą od innych, a odrzuca swoją 'przyjaciółkę' -,- po prostu epicka z niej postać.
    Ale i tak kocham Grace i chcę, żeby ograniczyła dragi na jakiś czas i spróbowała się odnaleźć w życiu, gdzie znalazłaby swoją miłość i przyjaźń, choćby cień życzliwości.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny !!!!!!!!!!!!!!!! zajebisty na serio jak każdy napisany przez ciebie :D
    zapraszam - http://one-direction-mydream.blogspot.com/2012/06/otwaram-oczy-niecac-wcale-tego-robic.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Louis? Hmmm.. zastanawia mnie co będzie w kolejnym :) Normalnie o tej Amandzie to po prostu aż nie mogę czytać. Szmata. Wybacz, że się tak wyrażam ale słowa nie wyrażą całej mojej opinii o niej....Cieszę się z zachowania Grace, znaczy jak pociągnęła Clarie i odeszła z nią nie zostawiając jej w towarzystwie 'tamtych'. Tak właściwie to szkoda mi Harry'ego... gdyby wiedział jaka ona jest naprawdę to na pewno od razu zerwałby z nią znajomość. Może on jest trochę zbyt naiwny? mam nadzieję, że wkrótce przejrzy na oczy i domyśli się całej prawdy. . Właśnie miałam pytać Cię, co z twoim pierwszym blogiem. Bo tak długo nie dajesz rozdziału... Ale doskonale Cię rozumiem. Ja też nie mam ostatnio weny i przede wszystkim czasu... a no końcu jak zwykle piszę, że czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział :D nienawidzę Amandy:D a Grace mogła by się zaprzyjaznic z clarie :D zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również nie lubię Amandy :< Dziwna jest, ale tak ogólem to jest super!
    Zapraszam do siebie.
    [http://lookingforlifewithoutemotions.blogspot.com/] - Emily <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie Ciężko się czyta :<
    Mogłabyś (nie musisz) zmienić czcionkę :<
    zapraszam do siebie -> http://hungry-for-affection.blogspot.com/ - Blanca <3

    OdpowiedzUsuń
  9. wspaniały :D
    Szkoda, że Harry jest taki ślepy i nie widzi prawdziwej Amandy.
    Ciekawa jestem co będzie dalej i mam też nadzieję, że ona wyjdzie z tych narkotyków i wreszcie otworzy sie na swiat :)

    OdpowiedzUsuń
  10. NIESAMOWITE *.*
    To jest świetne.
    Jeśli chcesz, wstąp do mnie choć moje opowiadania nie są nawet w połowie tak świetne jak Twoje.: >
    http://words-will-be-just-words12.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. KOCHAM TWÓJ BLOG DZIEWCZYNO !!!!!! < 3 Masz talent.

    Zapraszam na mój blog : http://the-best-damn-thiing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń