sobota, 13 października 2012

Rozdział 8 "Co takiego miał Louis, czego ja nie miałem?"


Louis i Grace przemierzali kolejne uliczki Londynu. Latarnie powoli się zapalały, z granatowego nieba zeszło już słońce i zrobiło miejsce księżycowi. Nadeszła noc, ich stała towarzyszka.

Chłopak ciągnął Grace w jakieś miejsce. Stanęli pod klubem, budynek trząsł się od głośnej muzyki, weszli do środka zwabieni dobrą zabawą. Cała sala wypełniona była tańczącymi ludźmi. Wszędzie pojawiały się strugi kolorowego światła. Bawili się świetnie, po kilku drinkach i kolejnej dawce prochów wpadli na siebie. Tańczyli razem, nie wiedząc co tak naprawdę się dzieje. Louis przyciągnął dziewczynę do siebie i złapał w pasie. W tamtym świecie robili wszystko na co mieli tylko ochotę bez względu na konsekwencje. Reczy, których w rzeczywistości by nie zrobili, o których w ogóle by nie pomyśleli. Zbliżył niebezpiecznie blisko twarz do jej piegowatej buzi, nawet gdyby chciał spojrzeć w jej oczy, ujrzałby tylko ogromną przestrzeń, w której mógł być każdym. Musnął lekko jej usta, dziewczyna nie opierała się, ujęła jego twarz w kruche dłonie. Przecież to i tak nic nie znaczyło, następnego dnia mieli tego nie pamiętać. Jednak zaszło to o wiele za daleko. Zanim się obejrzeli, szli w stronę toalet, chwilę później zniknęli w jednej z kabin. Alkohol i narkotyki całkowicie uderzyły im do głów.

Po jakimś czasie Grace wyszła z małego pomieszczenia przeznaczonego dla jednej osoby, zapinając guziki czarnego swetra, po niej wyszedł Louis, który miał rozczochrane włosy i niedopięty rozporek. I tak, jak gdyby nic, poszli bawić się dalej.

Powtarzało się to bardzo często. Kluby, pocałunki, niezobowiązujący seks.

**

Obudziłem się w ogrodzie za domem. W ogóle nie pamiętałem, co wczoraj robiłem po rozmowie z Grace. Pewny byłem jednego, spędziłem ten czas z nią.

Idąc do domu i szukając drugiego buta, zastanawiałem się nad rozmową z Harrym. To był mój najlepszy przyjaciel zaraz po Grace. Stop! O czym ja właśnie pomyślałem? Nie miałbym nic przeciwko, ale wolałbym nie poruszać przy niej tego tematu.

Wszedłem do cichego domu, odkąd moja młodsza siostra Lottie odeszła, nie było jak dawniej. Miałem problemy, musiałem zawiesić szkołę na jakieś dwa lata, dlatego teraz jestem w tej samej klasie z Zayn’em, Niall’em i Liam’em.  A to wszystko za sprawą jakiegoś głupiego faceta jadącego po pijaku. Lottie szła do szkoły, przejście dla pieszych, niby bezpieczne miejsce, ale nagle pojawia się on, świat traci znaczenie, moja mała siostrzyczka umiera na miejscu. I to właśnie przelało czarę, wtedy zacząłem ćpać. Najpierw Inez, potem Lottie.
Przeszedłem prze korytarz, którego ściany były przesiąknięte bólem i smutkiem. Wszedłem do swojego pokoju, w którym panował ogromny bałagan, Nie zdążyłem dobrze usiąść na łóżku, kiedy w drzwiach pojawiła się moja mama.

- Gdzie byłeś przez całą noc?
- Mówiłem ci, że idę do Harry’ego.
- Miałam do ciebie sprawę, ale nie odbierałeś, więc zadzwoniłam do twojego przyjaciela. Bardzo się zdziwił. Powiedz mi, gdzie łazisz po nocach? W ogóle spójrz, jak wyglądasz!
- Daj mi spokój, jestem zmęczony.
- Louis, dziecko, ja się o ciebie martwię.
- Mamo, wszystko gra.

Wiedziałem, że nie do końca mi wierzyła. Jeszcze ta sprawa z Harrym, jak ja mogłem się wpakować w takie bagno.

**

Poniedziałkowy poranek nie zapowiadał się przyjemnie. Padało, niechętnie wyszłam z domu do szkoły. Kiedy pojawiłam się w budynku, ludzie patrzyli na mnie i coś do siebie szeptali. Niby nic nowego, ale było to dość dziwne, gdyż robiła to cała szkoła, a nie tylko moja klasa. Kiedy udało mi się dopchnąć do szafki, miałam ochotę do niej wejść i nie wychodzić przez resztę życia. Słyszałam tylko śmiechy, ożywione rozmowy na mój temat, które w jednej chwili ucichły, zagłuszyła je Clarie, która wyrwała mnie z zamyślenia.

- Ty i Louis Tomlinson?
- O czym ty do cholery mówisz?  - nie wiedziałam skąd się jej to wzięło.
- Popatrz – pokazała mi telefon, a raczej zdjęcie, na którym przytulam Louisa.
- Skąd to masz?
- Amanda rozesłała po całej szkole.

Mogłam się domyślić, pewnie wracała od swojego chłopaka. Byłam jednak szczęśliwa, że uwieczniła tylko ten uścisk. Miałam nadzieję, że  nie odkryła naszej tajemnicy.

- Przepuść mnie – Clarie zeszła mi z drogi.

Kierowałam się w stronę blondynki wymachującej telefonem na wszystkie możliwe strony. Zanim przecisnęłam się przez grupkę pierwszoklasistów, przy Amandzie stał Louis.

- O, popatrz, twoja dziewczyna się zjawiła – parsknęła śmiechem.
- Po co wymyślasz takie niestworzone historie? Grace nie jest moją dziewczyną.
- Przytuliła cię, widziałam, więc nie zaprzeczaj Tomlinson – warknęła.
- Już nie kręć, bo to ja ją przytuliłem, poza tym nie wtrącaj nosa w nieswoje sprawy.
- Bo co? Harry’ego teraz tu nie ma, nie muszę udawać kochającej i miłej dziewczyny.

W tym momencie coś za sobą poczułam, obróciłam głowę i ujrzałam Styles’a, który dawał mi jasne znaki, bym nie zdradzała jego obecności. Nie miałam takiego zamiaru, poza tym Louis nie będzie musiał go do niczego przekonywać.

- A ty co? Nie zaprzeczasz?
- Po co? Wiem, jaka jest prawda.
- Widziałam was!
- Serio? Ja też teraz cię widzę, a to chyba o niczym nie świadczy, prawda? – spojrzałam na nią – Myślisz, że jak nie ma twojego chłopaka, to możesz nami wszystkimi pomiatać?
- Nie rozśmieszaj mnie! Wszyscy jesteście nikim, nikt z was nie zasługuje na moją uwagę.
- Amando, radziłbym ci liczyć się ze słowami – pokazał na miejsce, w którym stał Harry.

Dziewczyna od razu zmieniła wyraz twarzy, zachichotała i podeszła do swojego chłopaka.

- Odejdź ode mnie! To koniec, nie rozumiesz? Nie będziesz robiła ze mnie idioty! Poza tym jesteś beznadziejna, zapamiętaj to!

Machnął na nią ręką i odszedł. Należało jej się.

- No i na co się gapicie idioci?

Ludzie się rozeszli, chciałam wrócić do mojej szafki, ale ktoś mnie zatrzymał, łapiąc za ramię.

- Chyba nie myślisz, że widziała, jak braliśmy?
- Nie martw się, gdyby tak było, rozpowiedziałaby to.
- Masz rację, idę poszukać Harry’ego.
- To dobry pomysł.
- A ty mogłabyś dać szansę tej Clarie.
- Louis! – zmrużyłam oczy.
- Spokojnie – podniósł ręce w geście obronnym.

**

Grace wcale nie była taka zła, jak o niej mówili. Lubiłem ją. Wcale się nie zdenerwowałem aferą ze zdjęciem. Prawda i tak wyszła na jaw, a Amanda była już nikim. Zresztą to nieważne, musiałem znaleźć Harry’ego. Przeszedłem sporą część szkoły, a po moim przyjacielu ani śladu.

Udałem się jeszcze do najmniej uczęszczanej części budynku. Był tam, siedział na parapecie i patrzył za okno.

- Harry, wszystko gra?
- Nic nie gra! Wiedzieliście, jaka ona jest i nic nie powiedzieliście!
- Chciałem dzisiaj z tobą o tym porozmawiać.
- Dopiero!?
- Przepraszam cię.
- Daruj sobie. A ta akcja z Grace? O co chodzi?

Rzucił we mnie telefonem, na którym było wyświetlone właśnie to zdjęcie, przez które było tyle szumu.

- Twoja mama do mnie wczoraj dzwoniła. Dlaczego po prostu jej nie powiedziałeś, że idziesz na randkę?
- Harry, nie spotykam się z Grace, spotkałem ją przypadkiem!

Nie mogłem powiedzieć mu prawdy.

- Przypadek? Myślisz, że w to uwierzę?! Że dziewczyna, która nikogo do siebie nie dopuszcza, pozwoli się od tak przytulić?
- Harry, nie mogę ci powiedzieć co mnie z nią łączy.
- A jednak coś was łączy! Świetnie – zeskoczył z parapetu.
- Nie wierzę! Podoba ci się Grace, dlatego tak na mnie najeżdżasz. Harry nie łączy mnie z nią żadne uczucie.
- Daj mi spokój!

Popchnął mnie i wybiegł ze szkoły. Świetnie. Wszystko zepsułem, dlaczego taki byłem? Musiałem znaleźć Grace, była jedyną osobą, z którą mogłem porozmawiać. Harry był na mnie wściekły, a reszta była na jakimś wyjeździe.

Szukając rudowłosej dziewczyny, zastanawiałem się nad zachowaniem Hazzy. Skoro podobała mu się Grace, mógł mi powiedzieć. Wspierałbym go w każdej sytuacji. Szkoda tylko, że dziewczyna nie chciała z nim rozmawiać.

Po całym dniu szukania nie znalazłem ani Grace, ani Harry’ego.

**

Nie wiem dlaczego uciekłem. Byłem zły, nie tyle co na Louisa, ale na siebie. Jak mogłem nie widzieć prawdziwego zachowania Amandy? W ogóle co ja w niej widziałem?

Jeszcze ta Grace. Nie mogłem wyrzucić jej z głowy, nie wiem, czy mi się podobała. Wiedziałem jednak jedno, ona i Louis coś ukrywali, musiałem za wszelką cenę dowiedzieć się co.
Siedziałem na jakiejś ławce i rozmyślałem o Grace. Chciałem ją poznać, ale ona wszystkich od siebie odpychała. Co takiego miał Louis, czego ja nie miałem?

Wieczorem wróciłem do domu, Tomlinson próbował się ze mną kontaktować, ale nie miałem ochoty z nim rozmawiać, musiałem przemyśleć kilka rzeczy. 

**************
Cześć wszystkim. Jak widzicie kolejny pojawił się szybciej niż ostatnio. 
Cóż, tylko dwa komentarze, ale zawsze to coś. Proszę was, niech każdy kto czyta to opowiadanie napisze komentarz pod tym rozdziałem, to naprawdę niewiele. Nie zajmuje wcale tak dużo czasu. 

5 komentarzy:

  1. Genialny rozdział na serio chciałabym żeby Grace dopuściła do siebie harrego. Może razem by im się udało :) czekan na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. ahh, coraz bardziej akcja się rozkręca, podoba mi się to :D czekam z niecierpliwością na następny :D Jestem ciekawa co dalej wymyślisz xd
    Angela < 33

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały. No, no akcja się rozkręca, ciekawee co bd dalej! Pisz, pisz, bo mnie ciekawość zżera! Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. No i bardzo dobrze, że pojawił się wcześniej.
    Wierz mi, że Twój blog jest jednym z niewielu, które czytam regularnie.
    Uwielbiam Grace i Clarie, i mam nadziję, że się zaprzyjaźnią.
    Dodaj kolejny szybko, prooooszę ♥

    i-believe-in-yeasterday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite .. *.* Ale ja chcę żeby w końcu Grace porozmawiała z Harry'm! Normalnie, nas trzymasz w niepewności .:D

    OdpowiedzUsuń