środa, 24 października 2012

Rozdział 9 "Po policzkach spływały mi stróżki łez, szturchnęłam Louisa jednocześnie zakrywając się szczelniej kołdrą."



Dni mijały dość spokojnie. Pogoda była coraz ładniejsza, choć nie obeszło się bez deszczu. Często siadałam przed oknem i patrząc na spływające krople deszczu, wyciszałam się. Zapominałam o wszystkich nieprzyjemnościach, a co najważniejsze, z głowy wylatywały mi myśli o narkotykach. 

Siedziałam pogrążona w marzeniach, z których wybudziło mnie wibrowanie telefonu.

„Będziesz?”

Chwilę biłam się z myślami. Nałóg był silniejszy, nie mogłam się temu oprzeć, to było dla mnie za trudne. 

Byłam słaba, nie miałam jakiejkolwiek siły, by podnieść się z dna, spojrzeć w bezchmurne niebo i stwierdzić, że moje problemy się skończyły. 

Poza tym, nie chciałam wystawiać jedynej osoby, która nie patrzyła na mnie, jak na dziwoląga. Powoli powracała moja wiara w przyjaźń. Malutkimi krokami, ale była jakaś nadzieja, światełko w tunelu. Być może z czasem coś się zmieni. 

Będąc już w parku, postanowiłam walczyć o normalne życie, czy dam radę? 

- Cześć Louis, rozmawiałeś z nim?
- Od tamtego dnia się do mnie odzywa.
- Wszystko będzie dobrze, gorzej być nie może – poklepałam go po plecach.
- Dzięki, że jesteś.
- Louis, przestań.
- Nie, nie mogę tak dużej. Traktuję cię jak przyjaciółkę, cholera, jesteś nią!
- Wiesz, pewnie nie uwierzysz, ale i ty dla mnie jesteś przyjacielem. 

W tamtym momencie zrozumiałam ile straciłam przez ostatnie lata. Wystarczyło trochę cierpliwości, zaufania. Uśmiechnęłam się do chłopaka.
Było lepiej, ale nie tak dobrze, by zapomnieć o nałogu. 

**

Odlatywali w daleką podróż. Czasami były to wyprawy, podczas których gubili się w sobie, nie mogąc odnaleźć najmniejszej rzeczy należącej do rzeczywistości. W takich przypadkach zostawali w tym awaryjnym świecie całymi godzinami, nikt nie był w stanie wyciągnąć ich z miejsca, w którym było im tak dobrze. 

Prowadzeni złudzeniami docierali w różne miejsca, robili rzeczy, których świadomie nigdy, by nie zrobili. 

Inna przestrzeń, inne życie, przede wszystkim oni byli wtedy inni. Pytanie tylko, kiedy byli prawdziwi? 

Niestety, żadne z nich tego nie wiedziało, wplątywało się w sieć kłamstw coraz bardziej.
I jak zawsze trafili do klubu, bawili się w swoim towarzystwie. Koło się zataczało.
Przecież mimo wszystko, kiedyś musieli się zorientować, co takiego ze sobą wyprawiają, kiedy rzeczywistość przysłaniana była przez kolorową, kłamliwą mgłę. 

**

Tylko trzy dni dzieliły mnie od balu, musiałem się przygotować. Próbowałem pogodzić się z Harrym, ale chłopak nie chciał mnie słuchać.
Razem z Grace postanowiliśmy nie brać do balu. Powiedziała, że nie chce mi zepsuć tego wieczoru…

**

Miałam nie brać przez trzy dni? Wyzwanie, cholerne wyzwanie i ogromna walka z samą sobą.
W pośpiechu wyjęłam farby, pędzle i sztalugi, ustawiłam wszystko przed oknem i wzięłam się do roboty.

Przez pierwszy dzień mej męki malowałam. Nie było tak źle, prawie zapomniałam o narkotykach. Papierosy mi w tym pomogły…
Drugi dzień zleciał mi na przeglądaniu starych zdjęć z dzieciństwa, pomagał mi przy tym alkohol. 

I w końcu, nadszedł ten wyczekiwany dzień balu. Był wieczór, impreza trwała w najlepsze. Wiedziałam, że nie zastanę go na ławce, ale postanowiłam tam pójść. 

Nałożyłam obszerną bluzę i wyszłam z domu bez słowa.

Park był strasznie pusty tamtego wieczoru. Siedziałam tam około godziny, nudziło mi się. 

**

Zachowywałem się, jak idiota. Przecież Louis był moim najlepszym przyjacielem. Co prawda miałem jeszcze Niall’a, Liam’a i Zayn’a, ale to już nie było to samo. Louisowi mogłem powiedzieć wszystko bez większego skrępowania. 

Nałożyłem buty i poszedłem w stronę szkoły, musiałem go przeprosić. Nie przeszkadzał mi nawet fakt, że właśnie w tej chwili trwał bal maturalny. 

Miałem nadzieję, że chłopak wyrwie się na chwilę, że poświęci mi choć minutkę i nie potraktuje mnie tak, jak ja jego. Chociaż nie zdziwiłbym się, gdyby tak zrobił, miał do tego prawo i nie miałbym mu tego za złe. 

Byłem już w pobliżu szkoły, kiedy zauważyłem swojego przyjaciela. Stał przed wejściem i rozmawiał z kimś przez telefon, był zdenerwowany. Chwilę później ruszyłem za nim w stronę parku. Nie powinienem go śledzić, ale jego zachowanie mnie zaniepokoiło, nigdy go takiego nie widziałem. 

Szedłem jego śladem i co chwilę się chowałem za różnymi śmietnikami i budynkami, bo Louis cały czas się odwracał. W parku było mi o wiele łatwiej, drzewa dostarczały o wiele lepszych kryjówek.

Był moment, że byłem pewny, iż go zgubiłem, ale zorientowałem się, że siedział na ławce. Nie był sam. Podszedłem bliżej. To była Grace. Rozmawiali o czymś, Louis wyciągnął coś z wewnętrznej kieszeni marynarki. Byłem za daleko, by dojrzeć, co znajdowało się małym woreczku. W końcu się domyśliłem. Narkotyki…

Oboje wstali z nieobecnym wyrazem twarzy i poszli przed siebie. Bezzwłocznie ruszyłem za nimi, nie mogłem stracić ich z oczu. 

Idąc za parą pogrążoną w dziwnym transie, rozmyślałem nad tym, jak mogłem niczego nie zauważyć. Przecież byłem jego przyjacielem, powinienem. 

Louis złapał rudowłosą za rękę i pociągnął do jakiegoś klubu. Nie wszedłem za nimi, czekałem na zewnątrz. Wyszli po kilku godzinach głośno się śmiejąc. Byli w o wiele gorszym stanie, niż, jak tam wchodzili. Nie mogłem tak tego zostawić. Sięgnąłem po telefon, zrobiłem kilka zdjęć na wypadek, gdyby Louis się wypierał. Miałem pójść za nimi, ale kiedy oderwałem wzrok od telefonu, ich już nie było. 

Westchnąwszy udałem się do domu, by się wyspać i rano odwiedzić przyjaciela.

Wstrząśnięty i niedowierzający w dalszym ciągu w to co zobaczyłem, położyłem się na łóżku i usnąłem. 

**

Obudziłam się wypoczęta, jak nigdy dotąd. Przetarłam zaspane oczy, przeciągnęłam się, jak kociak, przewróciłam na drugi bok i zamarłam. Koło mnie leżał Louis. 

Szybko się podniosłam, omiotłam wzrokiem pomieszczenie i dopiero wtedy zorientowałam się, że nie byłam u siebie. 

Na podłodze leżał garnitur chłopaka i moje ciuchy… wszystkie. Spojrzałam pod kołdrę. Byłam naga.

Nie, to nie mogła być prawda! Przecież to niedorzeczne. Modliłam się, by moje podejrzenia nie okazały się słuszne.

Po policzkach spływały mi stróżki łez, szturchnęłam Louisa jednocześnie zakrywając się szczelniej kołdrą. Nie mogłam się powstrzymać od płaczu. 

- Grace?! A co ty robisz w moim łóżku?!
- Chciałam zapytać o to samo.
- Czemu płaczesz? To chyba nic wielkiego, nie?
- Rozejrzyj się, a potem spójrz na siebie.
- Nie, powiedz mi, że tego nie zrobiliśmy.
- Wszystko wskazuje na to, że jednak zrobiliśmy. I wiesz co, wydaje mi się, że to nie pierwszy raz.
- Cośmy narobili, Grace.
-Wiem, tak nie może być. Na dodatek nic nie pamiętamy. Louis, to nie może tak wyglądać.
- Wiem, ubierz się, odprowadzę cię do domu.
- Nie musisz.
- Ale chcę, nie sprzeczaj się ze mną. Wyjdę z pokoju, a ty się ubierz.

Tomlinson opuścił pokój. Zebrałam swoje rzeczy z podłogi, nałożyłam szybko na siebie. Złapałam za klamkę i wyszłam z pokoju chłopaka. Mogłam jeszcze chwilę poczekać, Louis właśnie rozmawiał z Harrym. Kędzierzawy zrobił bardzo zdziwioną minę, nie mógł wydusić z siebie słowa. 

- Louis, ja już pójdę, nie martw się o mnie. 

Zostawiłam ich samych.


 ****
Cześć, jest i kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie ma w nim błędów, gdyż raz to czytałam i nie chcę mi się jeszcze raz tego robić. Obym was nim nie zanudziła. Do następnego ;) 

4 komentarze:

  1. No w końcu! :D
    Tak myślałam, że w końcu Harry się o wszystkim dowie.
    Teraz tylko czekam na to jak Hazza zareaguje na to co się wydarzyło w nocy.
    Myślę, że zrozumie ;)
    I jakoś im pomorze, by w końcu przestali brać.

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW WOW WOW WOW ! KOCHAM TO <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Boooże.. jak mogło mnie tu tak długo nie być?!?!
    OJEEJ!! *____* TO cudowne że się zaprzyjaźniła z LOU! omfg ^^ grr.. O.o Hazza wreszcie zerwał z tą zdzirą jebniętą.. -,-
    miała mu nie psuć balu a tu taki chuj! XD hahah.. Harry detektyw kurka ich śledzi O.o kabanos ^^ HAHAHHA lol ;D
    HAZZA ICH ZOBAACZYYŁ O.O będzie przekichaanee!!!! Och Boosz! kiedy się zacznie jakaś.. e.. choćby rozmowa między nimi? :D
    haha Hazz jest tu taki słodki zagubiony i podatny ^_^ HAHAHAlol nevermind :D
    mam dobry humoor!!! BO LITTLE THINGS!!! *o*
    i mają przestać brać! a jak już biorą to jebnij jakąś ciekawą historyjke śmieszną z tego :D
    ^__^ Ooosz ta twoja Grace Ci wyroosła! <33
    niech da szansę Claire .. eee.. chyba jakoś tak :D
    doobra to teraz czytam każdy i proszę mnie powiadamiać! :D
    do następnego!! :DD <3333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, genialnie piszesz :)

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    http://one-1d-magic-hogwart.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń