sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 11 "Patrzyłam na księżyc i wyobrażałam sobie normalne życie."



Kilka dni po tym, jak odpowiedziałam na list, Styles pojawił się w salonie, w którym przyjmowaliśmy gości. Siedział na krześle przy małym stoliku i rozglądał się niecierpliwie. Czułam się trochę, jak w więzieniu na odwiedzinach. Szłam w jego stronę i nie wiedziałam, o czym miałam z nim rozmawiać. Kiedy mnie zobaczył, odsunął gwałtownie krzesło i wstał. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Liczyłam na spojrzenie pełne pogardy i obrzydzenia, w sumie sama nie wiedziałam dlaczego. Niepewnie usiadłam naprzeciwko chłopaka. 

- Cześć – wydukał.
- Cześć.
- Jak się czujesz? 

Pierwszy raz od kiedy się tam znalazłam, ktoś zapytał się o moje samopoczucie. Może przez ten cały czas źle go oceniałam.

- Jest dobrze, mówią, że jeszcze trochę i będę mogła wrócić do domu.
- To tak jak Louis – Harry uśmiechnął się, a jego uśmiech wywołał mój.

Może nie powinnam skreślać go od samego początku. 

- Uśmiechnęłaś się do mnie, czy mam zwidy?
- Nie wydaje ci się. 

Rozmawialiśmy bardzo długo. Ku mojemu zdziwieniu mieliśmy wiele tematów do rozmów. Pożegnałam się z nim i wróciłam do swojego pokoju .

Położyłam się wygodnie na łóżku i od razu zasnęłam. Nie wiem, ile spałam, ale obudziłam się w środku nocy. Znowu to samo. Tak bardzo tego potrzebowałam. Przeszukałam całe pomieszczenie w nadziei znalezienia czegokolwiek. Po cichu otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na zewnątrz. Noc była dość ciepła. Świeże powietrze odrobinę mnie otrzeźwiło.  Patrzyłam na księżyc i wyobrażałam sobie normalne życie. 

Życie bez prochów, lecz z przyjaciółmi. Mimo wszystko, to nadal nie ustawało. Wróciłam do pokoju po telefon i ponownie zniknęłam na balkonie. Przymknęłam lekko drzwi i usiadłam na zimnych kafelkach. Musiałam z kimś porozmawiać, ściągnąć myśli na inny tor. Zadzwoniłam do Louisa, nie odbierał. Nie miałam innego wyjścia, wybrałam kolejny numer i czekałam. 

- Grace? – usłyszałam zaspany głos Harry’ego.
- Przepraszam, że dzwonię w środku nocy, ale znów nie mogę wytrzymać, ktoś musi ze mną rozmawiać, żebym o tym zapomniała, a Louis nie odbiera. Jesteś na mnie zły?
- Nigdy w życiu, dobrze zrobiłaś dzwoniąc do mnie. 

Przegadałam z nim całą noc. Nigdy się tego nie spodziewałam. Dni mijały szybko i bez zbędnych problemów. Pisałam z Louisem, Harry mnie odwiedzał. Było dobrze, znowu zaczynałam normalnie funkcjonować
 
Jakie to życie jest dziwne, jednego dnia nienawidzę pewnych osób, a już następnego są moimi przyjaciółmi. 

Już nie tylko Louisa tak traktowałam, zaprzyjaźniłam się również z Harrym. Wszystko wydawało się być już dobrze.

Nadszedł ten wyczekiwany dzień, miałam wrócić do domu. 

Pożegnałam się ze wszystkimi i wszyłam przed budynek. Długo nie czekałam, zaraz po moim opuszczeniu ośrodka pojawił się samochód Harry’ego, a w nim obaj moi przyjaciele. 

Tomlinson wysiadł z samochodu, podszedł do mnie i mocno przytulił. Nie wzbraniałam się przed tym, chciałam poczuć czyjąś bliskość, zrozumiałam wtedy, że naprawdę mogę komuś zaufać.

- Louis, tak się cieszę, że cię widzę!
- Ja też, ale teraz chodź, bo Harry zaraz zniesie jajko.

Usiadłam z tyłu z przyjacielem. Przegadaliśmy całą drogę. On miał już szkołę za sobą i mógł dołączyć do reszty chłopaków w ich wspólnym domu bez obaw, że za kilka dni zaczyna się szkoła. Jednak ja i Harry mieliśmy rozpocząć ostatnią klasę.

Moja mama rozkleiła się, kiedy tylko weszłam do domu. Mówiła, jak dobrze teraz wyglądam, że się zmieniłam. Wiedziałam o tym. Pierwszy raz od długiego czasu przeszłam przez próg z uśmiechem na ustach, byłam inną osobą. Chociaż może wcale się nie zmieniłam, tylko pokazałam to wszystko, co chowałam wewnątrz siebie, te wszystkie tłumione uczucia i emocje. 

Nie myślałam już o narkotykach, chciałam tylko widywać się z przyjaciółmi, rysować, słuchać muzyki, jak każda normalna nastolatka. Wszystko co było, odeszło w zapomnienie.
Usiadłam na łóżku rozglądając się po dawno niewidzianym pokoju. Nic się nie zmieniło, musiałam tam posprzątać, ale postanowiłam zrobić to później, kiedy w końcu uporam się z nową Grace. 

Te kilka dni minęło bardzo szybko. Zanim się obejrzałam, szłam z Harrym w stronę szkoły na rozpoczęcie.

- To już ostatni rok, jak ja się cieszę – jęknęłam, kiedy przeszliśmy przez bramę.
- Tak, egzaminy, bal i koniec. Trzeba wybrać jakieś studia.
- Chcesz studiować? – zrobiłam zaciekawioną minę.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- Spokojnie, mam czas. Dowiem się. To jak, co byś chciał studiować?
- Jeszcze nie zdecydowałem.
- Okej, jak już się namyślisz, to mi powiedz. A teraz cicho, dyrektor się na nas dziwnie patrzy. 

Po rozpoczęciu poszłam do chłopców, naprawdę fajnie się urządzili. Każdy miał swój pokój, do tego salon, pokój gościnny, kuchnia i trzy łazienki. Nie mam pojęcia, jak oni uzbierali kasę na to wszystko. 

********
Cześć, dodaję nowy, dziękuję za te dwa komentarze, zawsze lepsze to niż nic, ale w głębi serca liczyłam na trochę więcej. Widzimy się niedługo ;)

2 komentarze:

  1. czeeeeeeeeeemu piszesz tak krótkie rozdziały? Pisz kolejny, bo nie mogę się doczekac :3

    OdpowiedzUsuń
  2. cuuuuuuuuuuuuuuuuuuudo!!! *.*
    fajnie, że im się udało :)

    OdpowiedzUsuń