Kilka dni po tym, jak odpowiedziałam na list, Styles pojawił
się w salonie, w którym przyjmowaliśmy gości. Siedział na krześle przy małym
stoliku i rozglądał się niecierpliwie. Czułam się trochę, jak w więzieniu na
odwiedzinach. Szłam w jego stronę i nie wiedziałam, o czym miałam z nim
rozmawiać. Kiedy mnie zobaczył, odsunął gwałtownie krzesło i wstał. Nie
spodziewałam się takiej reakcji. Liczyłam na spojrzenie pełne pogardy i
obrzydzenia, w sumie sama nie wiedziałam dlaczego. Niepewnie usiadłam
naprzeciwko chłopaka.
- Cześć – wydukał.
- Cześć.
- Jak się czujesz?
Pierwszy raz od kiedy się tam znalazłam, ktoś zapytał się o
moje samopoczucie. Może przez ten cały czas źle go oceniałam.
- Jest dobrze, mówią, że jeszcze trochę i będę mogła wrócić
do domu.
- To tak jak Louis – Harry uśmiechnął się, a jego uśmiech
wywołał mój.
Może nie powinnam skreślać go od samego początku.
- Uśmiechnęłaś się do mnie, czy mam zwidy?
- Nie wydaje ci się.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Ku mojemu zdziwieniu mieliśmy
wiele tematów do rozmów. Pożegnałam się z nim i wróciłam do swojego pokoju .
Położyłam się wygodnie na łóżku i od razu zasnęłam. Nie
wiem, ile spałam, ale obudziłam się w środku nocy. Znowu to samo. Tak bardzo
tego potrzebowałam. Przeszukałam całe pomieszczenie w nadziei znalezienia
czegokolwiek. Po cichu otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na zewnątrz. Noc
była dość ciepła. Świeże powietrze odrobinę mnie otrzeźwiło. Patrzyłam na księżyc i wyobrażałam sobie
normalne życie.
Życie bez prochów, lecz z przyjaciółmi. Mimo wszystko, to
nadal nie ustawało. Wróciłam do pokoju po telefon i ponownie zniknęłam na
balkonie. Przymknęłam lekko drzwi i usiadłam na zimnych kafelkach. Musiałam z
kimś porozmawiać, ściągnąć myśli na inny tor. Zadzwoniłam do Louisa, nie
odbierał. Nie miałam innego wyjścia, wybrałam kolejny numer i czekałam.
- Grace? – usłyszałam zaspany głos Harry’ego.
- Przepraszam, że dzwonię w środku nocy, ale znów nie mogę
wytrzymać, ktoś musi ze mną rozmawiać, żebym o tym zapomniała, a Louis nie
odbiera. Jesteś na mnie zły?
- Nigdy w życiu, dobrze zrobiłaś dzwoniąc do mnie.
Przegadałam z nim całą noc. Nigdy się tego nie spodziewałam.
Dni mijały szybko i bez zbędnych problemów. Pisałam z Louisem, Harry mnie
odwiedzał. Było dobrze, znowu zaczynałam normalnie funkcjonować
Jakie to życie jest dziwne, jednego dnia nienawidzę pewnych
osób, a już następnego są moimi przyjaciółmi.
Już nie tylko Louisa tak traktowałam, zaprzyjaźniłam się
również z Harrym. Wszystko wydawało się być już dobrze.
Nadszedł ten wyczekiwany dzień, miałam wrócić do domu.
Pożegnałam się ze wszystkimi i wszyłam przed budynek. Długo
nie czekałam, zaraz po moim opuszczeniu ośrodka pojawił się samochód Harry’ego,
a w nim obaj moi przyjaciele.
Tomlinson wysiadł z samochodu, podszedł do mnie i
mocno przytulił. Nie wzbraniałam się przed tym, chciałam poczuć czyjąś
bliskość, zrozumiałam wtedy, że naprawdę mogę komuś zaufać.
- Louis, tak się cieszę, że cię widzę!
- Ja też, ale teraz chodź, bo Harry zaraz zniesie jajko.
Usiadłam z tyłu z przyjacielem. Przegadaliśmy całą drogę. On
miał już szkołę za sobą i mógł dołączyć do reszty chłopaków w ich wspólnym domu
bez obaw, że za kilka dni zaczyna się szkoła. Jednak ja i Harry mieliśmy
rozpocząć ostatnią klasę.
Moja mama rozkleiła się, kiedy tylko weszłam do domu.
Mówiła, jak dobrze teraz wyglądam, że się zmieniłam. Wiedziałam o tym. Pierwszy
raz od długiego czasu przeszłam przez próg z uśmiechem na ustach, byłam inną
osobą. Chociaż może wcale się nie zmieniłam, tylko pokazałam to wszystko, co
chowałam wewnątrz siebie, te wszystkie tłumione uczucia i emocje.
Nie myślałam już o narkotykach, chciałam tylko widywać się z
przyjaciółmi, rysować, słuchać muzyki, jak każda normalna nastolatka. Wszystko
co było, odeszło w zapomnienie.
Usiadłam na łóżku rozglądając się po dawno niewidzianym
pokoju. Nic się nie zmieniło, musiałam tam posprzątać, ale postanowiłam zrobić
to później, kiedy w końcu uporam się z nową Grace.
Te kilka dni minęło bardzo szybko. Zanim się obejrzałam,
szłam z Harrym w stronę szkoły na rozpoczęcie.
- To już ostatni rok, jak ja się cieszę – jęknęłam, kiedy
przeszliśmy przez bramę.
- Tak, egzaminy, bal i koniec. Trzeba wybrać jakieś studia.
- Chcesz studiować? – zrobiłam zaciekawioną minę.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
- Spokojnie, mam czas. Dowiem się. To jak, co byś chciał
studiować?
- Jeszcze nie zdecydowałem.
- Okej, jak już się namyślisz, to mi powiedz. A teraz cicho,
dyrektor się na nas dziwnie patrzy.
Po rozpoczęciu poszłam do chłopców, naprawdę fajnie się
urządzili. Każdy miał swój pokój, do tego salon, pokój gościnny, kuchnia i trzy
łazienki. Nie mam pojęcia, jak oni uzbierali kasę na to wszystko.
********
Cześć, dodaję nowy, dziękuję za te dwa komentarze, zawsze lepsze to niż nic, ale w głębi serca liczyłam na trochę więcej. Widzimy się niedługo ;)
czeeeeeeeeeemu piszesz tak krótkie rozdziały? Pisz kolejny, bo nie mogę się doczekac :3
OdpowiedzUsuńcuuuuuuuuuuuuuuuuuuudo!!! *.*
OdpowiedzUsuńfajnie, że im się udało :)