poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 12 "Pomóż mi Harry, tylko tego chcę."



Szkoła się zaczęła, a co się z tym wiązało nauka i siedzenie po nocach nad książkami. W tygodniu rzadko widywałam się z kimkolwiek, nie licząc Harry’ego. Całkowicie oddałam się nauce, gdyż w przyszłości chciałam zostać weterynarzem. W weekendy chodziłam do chłopców, z czego moi rodzice nie byli zbyt zadowoleni. Pięciu facetów i jedna dziewczyna, jak to mawiał mój ojciec. Co on myślał, że co my tam robiliśmy?

Nie wiem co oni myśleli, ale na pewno nie byli zbyt uczciwi wobec mnie, zero zaufania.
W końcu nadszedł dzień moich urodzin. Na moje szczęście był to piątek i od razu po szkole poszłam z Hazzą do nich. 

Jednak chłopak zboczył z drogi i pociągnął mnie w zupełnie innym kierunku. Złapał mnie za nadgarstek i ciągnął gdzieś w głąb miasta. 

- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz, mam dla ciebie prezent.
- Oooo, to urocze. Ale daleko jeszcze?
- Nie, już jesteśmy. 

Weszliśmy do jakiegoś budynku, jak się potem okazało, do schroniska. Oh, zawsze chciałam mieć kotka, o czym mu kiedyś wspominałam, ale nie spodziewałam się, że to dla mnie zrobi. 
 
- Harry…
- Wiem, że to nie sklep zoologiczny, ale…
- Nie, nie o to chodzi, lepiej, że jest to schronisko, wolę takiego kociaka.
- Serio?
- Tak.
- Wiesz, pozwoliłem sobie już jednego dla ciebie wybrać. Jak będziesz chciała innego, to powiedz. 

Jakaś dziewczyna przyniosła małego, rudego koteczka. 

- Oh, jest idealny, Harry. Dziękuję, jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem. Oczywiście bez urazy dla Louisa – pocałowałam go w policzek i mocno przytuliłam.

Nie wiem kiedy się taka stałam. Wesoła i odważna. Moja przemiana była widoczna, ale niepełna. Przy nich byłam tą nową Grace, ale przy obcych stawałam się taka, jak kiedyś, odpychająca, oschła, unikająca jakiegokolwiek kontaktu. 

Harry trochę zdziwił się moim zachowaniem, nie miałam mu tego za złe.  

Mijały dni i tygodnie, a ja coraz więcej czasu spędzałam z Louisem i Harrym. Bardzo się z nimi zżyłam. Louis na nowo pokazał mi czym jest przyjaźń. Przy nim czułam się najlepiej, byłam w pełni sobą. Jeśli chodzi o Harry’ego, jeszcze do końca mi to nie wychodziło. Bałam się mu powiedzieć wielu rzeczy, okazywać pewnych uczuć, przy nim bądź jemu. Po prostu była we mnie jeszcze jakaś blokada względem jego osoby.

Spacerowałam  z Louisem po parku. 

- Napiłabym się kawy.
- Ja też, poczekaj, zaraz pójdę kupić.  Będę za kilka minut. Nie ruszaj się stąd.
- Tak jest, kapitanie!

Stałam pod drzewem i bawiłam się telefonem, kiedy poczułam czyjąś obecność.
Myślałam, że to Louis chciał mnie nastraszyć, więc uśmiechnięta podniosłam wzrok. Od razu odskoczyłam do tyłu. Przede mną stał jakiś facet, a kiedy przyjrzałam mu się uważniej, rozpoznałam w nim mężczyznę, który kiedy mi groził. Który uwziął się na mnie, bo broniłam biednego zwierzaka. 

- Doniosłaś na mnie. Siedziałem dwa miesiące, co ty sobie myślisz, że ujdzie ci to płazem mała szmato? Mylisz się! – wyjął nóż spod płaszcza.
- Co pan robi, niech pan się odczepi.
- Pożałujesz. 

Machnął srebrnym przedmiotem, który rozciął rękaw i skórę na moim ramieniu. Rana była dość głęboka i strasznie bolała. Od razu poczułam, jak po mojej ręce ścieka krew. Mężczyzna zamachnął się po raz kolejny i zanim zdążyłam zrobić jakikolwiek ruch, przejechał ostrym narzędziem po moim udzie, na którym pojawiła się o wiele gorsza rana. Noga tak mnie bolała, że nie mogłam ustać i runęłam na ziemię zasłaną kolorowymi liśćmi. Człowiek stojący nade mną z obłędem w oczach zamachnął się ponownie i wtedy usłyszałam Louisa. 

- Zostaw ją, dzwonię na policję. Odsuń się od niej psycholu!

Facet uciekł od razu, jak go zobaczył.

- Matko boska, Grace. Jedziemy natychmiast do szpitala. Nie, nie wstawaj, zaniosę cię do samochodu. 

Opatrzyli mi obie rany, potem udaliśmy się na policję. Miałam nadzieję, że teraz zatrzymają go na dłużej. Ten człowiek był naprawdę niebezpieczny. 

- Jak Harry to zobaczy, naprawdę się zmartwi.
- Daj spokój. Jestem tylko jego przyjaciółką.
- Tylko? Przyjaźnisz się z nim i on to bardzo ceni. Nie wiesz, jak bardzo cię lubi i szanuje. Jesteś dla niego jedną z ważniejszych osób.
- Przestań gadać takie głupoty, więcej czasu i tak spędza z Clarie, więc chyba jestem jego przyjaciółką, ale nie najlepszą.
- A wiesz, dlaczego spędza z nią tyle czasu?
- Nie, nie mam pojęcia.
- On chce wzbudzić w tobie zazdrość.
- No chyba żartujesz. Przecież nie musi, po co? Nie przestanę go lubić od tak. Louis, to głupie.
- Też tak uważam, ale do niego to nie dociera. 

Weszłam do salonu lekko kulejąc. Harry natychmiast podniósł się z fotela. 

- Grace, co się stało? Dlaczego masz zakrwawione i pocięte ubranie?!
- Długa historia.

I powiedziałam mu wszystko, jak było od samego początku. Na końcu mocno mnie przytulił i przez dłuższy czas nie chciał puścić. 

- Harry, już dobrze, dusisz mnie. 
- Wybacz, zdenerwowałem się trochę. Jak można być takim gnojem, to ja nie mam pojęcia.

Po tym niemiłym incydencie postanowiłam posprzątać w pokoju. 

Kiedy już wszystko było na swoim miejscu, podeszłam do szafki przy łóżku, otworzyłam szufladę, po czym wysypałam zawartość na łóżko. Coś spadło na podłogę. Schyliłam się i ujrzałam mały woreczek, a w nim trzy tabletki. Natychmiast go podniosłam i wrzuciłam do śmietnika. Poszłam do łazienki, oblałam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Nie mogłam tego zrobić, nie. Już tak daleko zaszłam, nie mogłam zmarnować tych dwóch miesięcy, nie mogłam teraz niczego zaprzepaścić. 

Pochowałam rzeczy do szuflady, usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Próbowałam czymś zająć myśli, ale to nie dawało mi spokoju. Co chwilę spoglądałam na malutki kosz stojący niedaleko mnie. Rzuciłam książkę na podłogę. Wygrzebałam woreczek ze śmietnika i zażyłam trzy tabletki. Poczułam znajome ciepło, spokój, a potem wielki wybuch. Poczułam, jakby odwiedził mnie dawno niewidziany przyjaciel. Pierwszy raz od kilku miesięcy odleciałam.

I właśnie tak wszystko zaczęło się od nowa. Tym razem dobrze to ukrywałam przed przyjaciółmi. Zauważyli, że trochę się zmieniłam, wypytywali, ale za każdym razem udawało mi się ich zmylić. Louis był czujny. 

Wszystko byłoby dalej dobrze, gdyby pewnego dnia nie zadzwonili z Hiszpanii z wiadomością, że mój brat zaginął. Nie pojawiał się od miesiąca w pracy. Nie myśląc o niczym innym, pobiegłam do parku, by spotkać się z Markiem. Kupiłam to co zawsze. Schowałam narkotyki do kieszeni i niczego nieświadoma odwróciłam się. Moje oczy momentalnie zapełniły się łzami. Zobaczyłam Harry’ego, który patrzył na mnie z obrzydzeniem i odrazą. Podbiegł do mnie. 

- Co ty wyprawiasz?
- Ja przepraszam, ja nie chciałam, ale to było ode mnie silniejsze. To już trwa jakiś miesiąc. Przepraszam. Znalazłam kilka w  domu i nie umiałam się powstrzymać.
- My się o ciebie martwimy, troszczymy, a ty nas tak oszukujesz?! Jak możesz. Jesteś beznadziejna!
- Ja… przepraszam – rozpłakałam się i pobiegłam do domu. Jego słowa naprawdę mnie zabolały. 

Rzuciłam woreczek na stolik i weszłam do łazienki. Kolejny nawyk powrócił. Wyjęłam żyletkę, usiadłam pod wanną i zaczęłam mocno ciąć ręce, płacząc i przepraszając. Chciałam się za to wszystko ukarać. 


**


Jak ja mogłem tak na nią nawrzeszczeć. Jej była potrzebna pomoc, a ja zafundowałem jej tylko mnóstwo przykrości. Jesteś takim idiotą Styles! Ruszyłem za nią, wtargnąłem do jej domu i pobiegłem na górę. Była w łazience pod wanną, w ręce trzymała żyletkę. Płakała. W jednej chwili świat mi się zawalił, przecież ona mogła zrobić sobie większą krzywdę, nie powinienem tak ostro reagować. 

Chciała zrobić kolejne cięcie, ale wytrąciłem z jej dłoni ostry przedmiot i mocno ją przytuliłem. 

- Już wszystko dobrze, jestem przy tobie. Nie powinienem tak krzyczeć. Przepraszam, nie rób tego więcej. Proszę.
- Pomóż mi Harry, tylko tego chcę. 

Wychodząc od niej, upewniwszy się, że jest bezpieczna, zabrałem dragi leżące na stoliku, wszystkie żyletki oraz inne rzeczy, którymi mogła zrobić sobie krzywdę. Nikomu o tym nie powiedziałem, obiecałem jej to. 

Pomagałem jej każdego dnia i chyba działało. Mówiła, że jest lepiej, że zapomina o narkotykach, znowu. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Dowiedziałem się o zaginięciu jej brata. Kiedyś w ciężkich dla niej chwilach uciekała do alkoholu, żyletek bądź narkotyków. Teraz przychodziła do mnie albo Louisa. Z upływem kolejnych dni wiedziałem, że staje się dla mnie coraz ważniejsza. Z dnia na dzień zakochiwałem się w niej bardziej i bardziej, ale ona tego nie dostrzegała. Nadal tkwiła w przekonaniu, że miłości nie ma. Oczywiście nie mówiłem jej wprost, że mi się podoba, ale to wychodziło z różnych rozmów. Ale jeśli uwierzyła ponownie w przyjaźń, to dlaczego nie miałoby być tak z miłością?



*******
Zdziwieni? Na pewno. Cóż, dwa komentarze...lepsze to niż nic, ale mimo wszystko chciałabym zobaczyć przynajmniej dwa więcej. Niby komentarze to nie wszystko, ale skąd mam wiedzieć, co o tym myślicie, skoro się nie wypowiadacie na ten temat. Czy proszę o tak wiele? Do następnego. Byłabym wdzięczna jeśli byście zachęcili kogoś jeszcze do czytania tych moich bzdur, dziękuję za uwagę :3

7 komentarzy:

  1. Dobra ryzykuje jak się ten koemtarz nie doda to będzie wszystko w pizdu, weszłam na BB, bo mi sie smutno zrobiło. Przepraszam, że nie skomentowałam ostatniej notki,ale po prostu nie mam za wiele czasu, a jak już mam czas to o tym nie pamiętam . Wybacz moj błąd.
    Rozdział nalezy do udanych,ale jest za krótki :c
    i chyba w pewnym sensie coś kończy, chyba, że masz plan na XX kolejnych rozdziałów, to naprawde bym się ucieszyła :33
    Harry, mimo że się zachował jak dupek to mu wybaczam po tym co później zrobił dla Grace *-*
    Czekam na następny ma matko-siostro <3
    xx

    OdpowiedzUsuń
  2. KURWA MAĆ!!! ZAJEBIE SIĘ ZAJEBIĘ SIĘ ZAJEBIĘ SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    -,-'''
    napisałam taki długi komentarz i co?! i oczywiścię SIĘ USUNĄŁ!!!!!!
    KUURWAA xdddd
    przepraszam za słownictwo >.< ale się .. zdenerwowalam..
    no więc tak w skrócie- bo mam dość tego bloggera bo odwala dziś jak cholera..-
    Kotecek sweet.. gość- psychol, Hazza jest prze boski ale zły bo na nią nakrzyczał :D a rozdzialy (2) są świetne ! :D
    "zakochiwałem się w niej bardziej i bardziej, ale ona tego nie dostrzegała." OMNOMNOMNOM cudo.. ale smutaśne :3
    i wgl odchodzę nadal wkurzona jak cholera więc napiszę tylko że czekam na nexta :DD Xx.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam takie przeczucie (może jedynie tak mi się wydaje), że nie przykładasz się do rozdziałów tak jak kiedyś. Że po prostu chcesz to już skończyć. Nie wiem. I nie przyjmij tego źle, po prostu takie są moje odczucia,a prawdę uwielbiam oba Twoje opowiadania. I wiem, że potrafisz świetnie pisać i stać się na coś więcej. Życzę dużo weny motywacji :* :)

    OdpowiedzUsuń
  4. WOOOOOOOOOOOOW WIESZ CO 3 DNI WCHODZĘ NA TEGO BLOGA ALE ZAWSZE JEST ŚWIETNY !!!!! SERIO NIE CHCE MI SIE KOMENTOWAĆ ALE DZISIAJ MUSZĘ . WOWOWOW SWIETNE ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. naprawdę nie rozumiem czemu nikt nie komentuje, skoro to opowiadanie jak tak dobre :| no nic, weny życzę i nie zrażaj się tym, że prawie nikt nie komentuje, piszesz świetnie, a fabuła jest genialna

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG. O.O *.*
    jakie szczęście, że Lou ją uratował.
    a jak przeczytałam że wzięła to tylko takie: łoku*wa. xD
    Bardzo podobał mi się moment, kiedy Harry ją zobaczył, nawrzeszczał a potem za nią pobiegł i przytulił.
    dobrze, że jej pomaga. :)
    może w końcu go pokocha/uświadomi sobie że go kocha? :)

    OdpowiedzUsuń