Kolejny tydzień i nadal brak
wiadomości o Jasonie. Byłam coraz gorszego zdania, miałam coraz mroczniejsze
wyobrażenia, aż w końcu pogodziłam się z faktem, iż nigdy go nie odnajdą, bo
prawdopodobnie nie żyje. Gdyby było inaczej na pewno by się do mnie odezwał.
Przepłakałam całą noc. Tak bardzo
mi go brakowało, chciałam, aby zobaczył, jak bardzo się zmieniłam. Żeby mnie
przytulił i powiedział, że kocha mimo wszystko. Chciałam by mój brat był przy
mnie. Zobaczyłby, że poradziłam sobie z nałogiem, z małymi komplikacjami, ale w
końcu się udało. Chociaż po tym zwycięstwie popadałam w kolejny nałóg. Sama
sobie się dziwiłam, ale jeszcze bardziej zaprzyjaźniłam się z Harrym i nie
wyobrażałam sobie dnia bez niego. Tak bardzo mi pomógł, wspierał w każdej
chwili zwątpienia. Nigdy nie miałam lepszego przyjaciela, nie zamieniłabym go
na nikogo innego.
Koniec roku był blisko, a co się
z tym wiązało zbliżał się również bal maturalny. Nie miałam zamiaru tam iść.
Siedziałam u chłopaków z Clarie.
Dziewczyna cały czas świergotała
tylko o tym, że nie wie, jaką sukienkę miała ubrać.
- A ty, Grace, co ubierasz? –
Louis spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Nie idę. Jakoś nie widzę siebie
na balu. Przecież pewnie będę stała w kącie.
- Przestań – do salonu wszedł
Harry – pójdziesz ze mną, a ja dopilnuję byś się dobrze bawiła. Clarie mi w tym
pomoże, prawda?
- Oczywiście. Oh, teraz to tylko
ja nie mam partnera.
Widziałam, jak ukradkiem
spoglądała na Louisa.
- Hmm, Louis nie był praktycznie
na swoim balu, więc z chęcią ci potowarzyszy. Prawda, Louis?
- Coo?! Oh… No dobrze, niech
będzie.
Dziewczyna bardzo się ucieszyła,
a ja patrzyłam na Tommo z triumfalnym uśmiechem. Zagroził mi poruszając tylko
ustami i uśmiechnął się do Clarie, choć wcale taki zadowolony nie był.
To był najgorszy dzień w moim
życiu. Musiałam ubrać sukienkę. Mama mi jakąś kupiła i miałam nadzieję, że nie
była różowa. Rozpięłam futerał, w którym była schowana. Ku mojemu zdziwieniu,
naprawdę mi się podobała. Była czarna, nie za długa ani za krótka. Idealna.
Gdzieniegdzie były akcenty fioletu, mojego ulubionego koloru, a przy spódnicy
trochę koronki. Do tego ubrałam czarne koturny, czułam się dobrze, co mnie
bardzo zaskoczyło. Zrobiłam lekki makijaż, trochę mocniejszy niż zwykle, ale i
tak niezbyt rzucający się w oczy.
Harry ponoć czekał już na dole.
Modliłam się w duchu, aby nie spaść ze schodów w tych butach, bo wtedy mój
przyjaciel miałby wiele powodów do śmiechu i pewnie cały czas by mi to
wypominał. Po woli schodziłam na dół, nigdzie mi się nie spieszyło. Szatyn stał
na dole, miał garnitur, kiedy mnie zobaczył, tak jakby zamarł. No nie. Pewnie
już wymyślał coś, żeby mi przygadać. Pożegnałam się z rodzicami i z nadal
nieobecnym Styles’em wszyliśmy z domu.
- Fajny garniak, pingwinku.
- Ty i sukienka. Spodziewałem się
wszystkiego, ale nie tego.
- W końcu to bal. Ale jak tak
bardzo ci to przeszkadza, mogę iść ubrać jeansy.
- Nie, wyglądasz pięknie.
Centralnie mnie zatkało, nie
wiedziałam co powiedzieć.
- Przestań, bo jeszcze sobie coś
pomyślę. Weź mnie lepiej na ten bal, zanim zmienię zdanie.
Wsiedliśmy do samochodu. Droga
minęła zaskakująco szybko. Wysiadłam z auta i czekałam na mojego partnera.
Szliśmy w stronę szkoły, kiedy coś zauważyłam i szturchnęłam Harry’ego.
- Popatrz, jak Amanda dzisiaj
pięknie wygląda.
Blondynka była ubrana w różową
sukienkę, buty tego samego koloru. Na głowie miała mały diademik. Myślałam, ze
gorzej być już nie mogło.
- O matko bosko kochano. Szybko,
idziemy, bo mnie jeszcze zobaczy i nie daj Boże się do mnie przylepi.
Weszliśmy do ustrojonej Sali,
Louis i Clarie już na nas czekali.
- Grace… wow.
- Louis, daj spokój, jeszcze ty?
- Wyglądasz naprawdę dobrze.
Bal się zaczął, wszyscy tańczyli.
Poruszałam się przez kilka piosenek, a potem poszłam usiąść, patrzyłam na
dwójkę moich przyjaciół i Clarie. Świetnie się bawili, a ja siedziałam przy
stole. Nagle zrobiło się cicho i na scenę wszedł dyrektor w celu ogłoszenia
wyników na króla i królową balu.
- Tegorocznym królem balu zostaje
– otworzył kopertę – Harry Styles!
Zaczęłam klaskać i gwizdać, kiedy
chłopak wchodził na scenę.
- A królową jest, uwaga, uwaga.
Grace Morgan!
Co?! To chyba jakiś żart.
Niepewnie poszłam na scenę. Dyrektor włożył mi na głowę jakąś śmieszną koronę i
powiedział.To pewnie wszystko sprawka moich przyjaciół, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach, by na mnie nie głosował.
- No to teraz czas na taniec
królewskiej pary!
- O nie, nie będę z nim tańczyć.
- Grace, daj spokój.
- No dobra.
Spojrzałam na niego gniewnie.
Stanęliśmy na środku parkietu, z głośników wydobyła się jakaś wolna piosenka.
Harry objął mnie w talii, a ja zawiesiłam ręce na jego ramionach.
- Zabiję cię, Styles. Wszyscy na
mnie patrzą.
- Przestań, zazdroszczą ci.
- Czego?
- Sukienki, butów, włosów,
wszystkiego. Wyglądasz cudownie. Przestań ciągle narzekać, ciesz się.
Inni weszli na parkiet i
zniknęliśmy w morzu tańczących ludzi. Piosenka się skończyła, ale Harry mnie
nie puszczał.
- Możesz już mnie puścić.
Nie powiedział nic, tylko mnie
pocałował. Bez żadnego uprzedzenia, od tak, przyssał się do moich ust. Nie
wiedziałam co się dzieje. Odepchnęłam go i wybiegłam z budynku. Nie, nie, nie.
Nie powinien tego robić! To mój przyjaciel. On nie może. Nie chcę. Nie.
Wybiegł za mną.
- Grace.
- Zostaw mnie – pobiegłam przed
siebie.
**
Stałem przed szkołą i patrzyłem,
jak dziewczyna moich marzeń znika za zakrętem.
- Harry.
- Louis, Czy coś zrobiłem nie
tak?
- Wiesz, że dla niej miłość nie
istnieje.
- Ale skoro powróciła jej wiara w
przyjaźń, to dlaczego nie mogłoby być tak samo z miłością?
- Ona się stara. I wiedz, że
prawdopodobnie teraz walczy ze sobą. Bo jeśli zupełnie nic by nie czuła, nie
uciekłaby. Ona nie chce dopuścić do świadomości, że może kochać, że w ogóle
potrafi. Boi się tego. Musisz dać jej trochę czasu, ale teraz musisz pozwolić
jej zapomnieć, o tym co dzisiaj zaszło. Zachowuj się tak, jakby tego nie było.
To z pewnością jej pomoże i może w końcu wszystko ułoży się po twojej myśli.
Po tych słowach postanowiłem zapomnieć,
może to było jedyne wyjście i Louis miał rację. Choć będzie to dla mnie trudne,
postaram się.
Lekko zawiedziony poszedłem w
stronę domu, nie miałem ochoty wracać na bal bez niej, a szukanie jej o tej
porze w Londynie było bezsensowne, tym bardziej, że nie odbierała moich
telefonów. Razem ze mną poszedł Louis.
Będąc już w domu, usiadłem na
fotelu i przyglądałem się Niall’owi.
Chciałem cofnąć czas, a co jeśli
popsułem relację między nami? Przecież tyle ją budowałem. Tak długo nie chciała
mi zaufać, mogłem pomyśleć dwa razy, zanim to zrobiłem.
**
Siedziałam na parkowej ławce i
niespokojnie machałam nogami. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.
Dlaczego to zrobił? On nie może mnie całować. To mój przyjaciel, nie chciałam,
żeby cokolwiek się zmieniło. Nie teraz, kiedy mam tyle na głowie. Jeszcze
trochę i zakończenie roku szkolnego. W dodatku dwa dni temu dostałam dziwny
telefon, w którym jakiś mężczyzna poinformował mnie, że znaleźli mojego brata.
Wszystko byłoby fantastycznie, gdyby nie fakt, że mój brat był martwy.
Gubiąc za sobą słone krople
poszłam do chłopaków. Stanęłam przed drzwiami ich domu i lekko zapukałam.
Postanowiłam im powiedzieć o Jasonie, nie mogłam dłużej trzymać tego w sobie,
nie dałabym rady, prędzej czy później wyżarłoby mnie od środka.
- Cześć Liam, mogę wejść?
- Oczywiście, Grace, czy ty
płakałaś?
- Noo… tak.
Wciągnął mnie do domu i
zaprowadził do salonu. Byli tam wszyscy, Harry także.
- Co się stało? – Louis podszedł
do mnie wystraszony.
- Nie mogę już dłużej trzymać tego
w sobie, chodzi o Jasona.
- Znalazł się? – głos Harry’ego
przeciął moje załamane serce na wskroś.
- Tak, znaleźli go.
- To wspaniale.
- Louis, nic nie jest wspaniale, on nie żyje.
Rozpłakałam się, wszyscy patrzyli
się na mnie ze współczuciem i zaskoczeniem. Lou mocno mnie przytulił, mimo
tego, nie mogłam powstrzymać łez.
- Nie martw się, będziemy z tobą.
- Wiem – przełknęłam ślinę i
spojrzałam na Harry’ego.
Patrzył na mnie ze smutkiem, jego
oczy wyrażały wszystko. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, spuściłam wzrok.
Jeszcze nie zapomniałam co zaszło kilka godzin temu na balu. Nie chciałam psuć
naszej przyjaźni, za dużo dla mnie znaczyła.
- Pójdę już do domu.
- Odprowadzę cię – Styles zerwał
się na równe nogi, zgodziłam się.
Od kiedy wyszliśmy z domu, żadne
z nas nie odezwało się ani słowem. Cały czas czułam na sobie jego wzrok.
- Grace…
- Tak?
- Tak bardzo mi przykro z powodu
twojego brata. Tyle się już w życiu nacierpiałaś, a teraz jeszcze to.
- Nikt nie powiedział, że życie
będzie łatwe i kolorowe – łzy znowu napłynęły mi do oczu.
- Grace, nie uciekaj ode mnie.
Wiem, że nie powinienem cię całować. Jedyne czego teraz chcę, to cię przytulić.
- Wiem, Harry. To nie z tobą jest
coś nie tak, tylko ze mną. Nie przejmuj się tym – podeszłam do niego i
przywarłam do jego rozgrzanego ciała. Harry był lekko zdziwiony moim
zachowaniem, ale szybko odwzajemnił uścisk.
Będąc koło domu pożegnałam się z
przyjacielem i zniknęłam za drzwiami. Przez te dwa dni rodzice bardzo się
zmienili. Nie dziwię się im, każdy by tak zareagował, gdyby dowiedział się, że
ich dziecko nie żyje. Przeszłam koło salonu bez słowa i weszłam na schody, nim
się obejrzałam siedziałam na wygodnym łóżku, na moich kolanach spoczywał blok,
a w dłoni ołówek. Nie wiedziałam co rysowałam, lecz kiedy skończyłam, ukazało
mi się dwoje oczu, które patrzyły na mnie z ogromnym uczuciem. Chociaż były
szare, to widziałam ich głęboką zieleń, którą mogłam podziwiać każdego dnia.
Tak, to były oczy Harry’ego.
******
Cześć, wiem, że trochę długo zbierałam się, by dodać ten rozdział, ale najzwyczajniej nie miałam kiedy się za to wziąć. Wybaczcie, mam problemy i nie zawsze sobie z nimi radzę. Pragnę jednak podziękować za te 7 komentarzy, naprawdę mnie to cieszy, myślę, że pod tym też znajdzie się tyle, cokolwiek. Do następnego!
NIESAMOWITE *.*
OdpowiedzUsuńskarbie, mam nadzieję, że tego opowiadania nie skończysz tak jak Halindy, bo byłabym zawiedziona, niby 13 rozdział, a ja już zżyłam się z tą historią i mam nadzieję, że wszystko skończy się w pozytywnych okolicznościach, a nie uśmiercisz mi biedną Grace.
OdpowiedzUsuńwięc czekam na kolejne rozdziały przedstawiające dziewczynę z problemami.
cudowne
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział.!
świetny !
OdpowiedzUsuń