wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 14 "Byłam przerażona faktem, że już nigdy mogę nie ujrzeć Harry’ego."



Czas zleciał szybko. Było już po zakończeniu roku i chłopcy chcieli mnie namówić na wyjazd nad jezioro.  Na początku nie chciałam się zgodzić, ale w końcu mnie namówili. 

Siedziałam w pokoju i zastanawiałam się co ze sobą wziąć. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół, by porozmawiać z rodzicami. Byli oni trochę sceptycznie nastawieni do tego wyjazdu.

- Kochanie, ale jesteś pewna, że chcesz z nimi jechać?
- Tato, to moi przyjaciele, oczywiście, że chcę.
- Ale to pięciu chłopców.
- Myślisz, że co będziemy tam robić?
- Myślę, że będziesz musiała spać z jednym w namiocie.
- I co z tego? Tak, no przecież od razu się z którymś puszczę. Wiecie co, w ogóle mi nie ufacie. Mam tego dość!

Poszłam na górę, zabrałam torbę i udałam się do przyjaciół. Miałam stawić się u nich dopiero za dwie godziny, ale nie miałam ochoty siedzieć w domu i wysłuchiwać tych wszystkich kazań. Zapukałam do drzwi i czekałam, aż któryś z chłopaków powita mnie pięknym uśmiechem. Chciałam zobaczyć coś pozytywnego. Otworzył mi Harry.

- Cześć, Grace. Nie jest jeszcze trochę za wcześnie?
- Jest, ale rodzice mnie zdenerwowali i po prostu nie chciałam z nimi siedzieć.
- Rozumiem – uśmiechnął się – wejdź, już prawie się spakowaliśmy. 

W domu panował okropny bałagan, wszędzie walały się ciuchy całej piątki. 

- No właśnie widzę. 

Pomogłam im trochę i wyrobiliśmy się w niecałą godzinę. Wpakowaliśmy się do vana i upewniwszy się, że niczego nie zapomnieliśmy, pojechaliśmy na naszą mała wyprawę.
Na miejscu było strasznie ładnie, nie patrząc na chłopców poszłam w stronę jeziora, zostawiając im przy tym dodatkowy bagaż. Usiadłam na brzegu i patrzyłam w przestrzeń przed sobą. Cisza, która panowała wokół mnie, uspokajała, tego mi było trzeba, trochę odpoczynku. Oczywiście nie trwało to zbyt długo, bo już po chwili usłyszałam krzywki Harry’ego. 

- Co się stało? – podeszłam do chłopaków rozkładających namioty.
- Utknąłem, pomocy!

Harry szamotał się pod zielonym materiałem, westchnęłam, podeszłam do niego i pomogłam mu się wydostać, co wcale nie było takie łatwe, jak się z początku wydawało.
Kiedy wszystko było już przygotowane, zrobiliśmy ognisko. Wszystko było ładnie, pięknie, póki chłopcy nie zaczęli obrzucać się kiełbaskami. Łapałam wszystko w locie, bo potem by narzekali, że nie mają co jeść, a przed nami były jeszcze dwa lub trzy dni obozowania, to było jeszcze do przemyślenia. W końcu im się znudziło i poszliśmy spać. Oczywiście namiot musiałam dzielić z Harrym. 

- Dobranoc Harry – uśmiechnęłam się do niego i położyłam na swój materac. 

Nie odpowiedział, bo już smacznie spał. Rano obudził mnie Louis i wyciągnął siłą z namiotu. 

- Louis, co ty robisz, chcę spać.
- To idź do mojego namiotu, musze porozmawiać z Harrym.
- Okej, nie wnikam. 


**


Wiem, że zachowałem się trochę nie fair, ale miałem ważną sprawę do Harry’ego, która nie mogła czekać.  Wgramoliłem się do namiotu i zacząłem budzić przyjaciela. Chwilę mi to zajęło, bo chłopak spał, jak kamień, ale koniec końców odniosłem zwycięstwo.

- Czego chcesz?
- Pogadać.
- O czym?
- O Clarie.
- A co ja mam z nią wspólnego?
- Nie wykorzystuj jej do wzbudzania zazdrości w Grace. Wszystko jej powiedziałem i wcale nie jest zazdrosna, uważa, że to głupie i dziecinne.
- Daj mi spokój. A może lubię Clarie, co?
- Ty lubisz Grace, nawet więcej niż lubisz, nie wymiguj się nawet.
- Dooobra, wygrałeś. A tak właściwie to gdzie ona jest?
- Wywaliłem ją z namiotu.
- Co zrobiłeś?
- Nie denerwuj się, nie miała mi tego za złe. 


**


Wszyscy powstawali i zaczęło się wrzucanie do jeziora. Na pierwszy ogień poszłam ja… dlaczego? Nie wiem, Harry podbiegł do mnie od razu, jak wyszedł z namiotu, wziął na ręce i wrzucił do wody. Miałam ochotę go udusić. Po chwili wrzucił pozostałych obozowiczów. Styles stał na trawie i się na nas patrzył. 

- A ty co?
- Ja zamierzam być suchy. 

Wyszłam z wody. 

- Harry, a przytulisz Grace?
- No pewnie! 

Zanim zdążył się zastanowić nad tym co robi, przytuliłam go z całych sił, żeby jak najwięcej go zmoczyć. 

- Ej, nie lubię takich podstępów.
- Sam się o to prosiłeś.

Uśmiechnęłam  się i poszłam do namiotu ubrać jakieś czyste i suche ciuchy. Zostałam tam przez jakiś czas i rozmyślałam. Wszędzie było słychać krzyki chłopaków, więc za bardzo nie mogłam się na niczym skupić. Mimo wszystko, nie chciałam na razie do nich wracać. Czemu? Sama tego nie wiedziałam, po prostu chciałam chwilę pobyć sama. Oczywiście, jak zawsze mi nie wyszło, bo w namiocie pojawił się Harry. 

- Jedziesz z nami do miasta po jakieś jedzenie?
- Nie, poczekam tutaj.
- Dobrze, jak byś chciała z kimś pogadać, to został jeszcze Zayn, więc jak coś znajdziesz go w namiocie obok. 

Po godzinie zaczęłam się nudzić, więc poszłam do Zayn’a.

- Cześć, Harry powiedział, że mogę do ciebie przyjść.
- Jasne, siadaj – zrzucił z materaca rzeczy Niall’a.
- Horan się wkurzy.
- No coś ty, nawet nie zauważy różnicy.
- Skoro tak mówisz – położyłam się na materacu i oparłam głowę na dłoniach – po co oni dokładnie pojechali?
- A jak myślisz? Jedzenia jeszcze trochę mamy, więc przeżylibyśmy, ale oni muszą dzisiaj oblać nasz wyjazd.
- Tak myślałam. Ja się w to nie mieszam, wiesz jakie miałam problemy.
- Oczywiście, ale jak zmienisz zdanie, będziemy mieć na ciebie oko, nie musisz się o nic martwić.
- Dzięki, za ile oni wrócą? 

Po tych słowach usłyszałam ryk silnika, byli już blisko. 

- Masz niezłe wyczucie. 

Wyszliśmy z namiotu i powitaliśmy przyjaciół. Sporo tego nakupowali. Wieczorem się zaczęło. Wypiłam jedno piwo i wcale nie czułam, że muszę wypić kolejne. Uporałam się z tym problemem, więc w każdej chwili mogłam pozwolić sobie na kolejne. Kilka piw później wszyscy wtoczyliśmy się do swoich namiotów.

Chciałam usiąść na materacu, ale za pierwszym razem się to nie udało i wylądowałam na ziemi przykrytej materiałem namiotu. Rozmasowałam pośladki i spróbowałam jeszcze raz. Udało się. Harry leżał na swoim i dziwnie mi się przyglądał, po chwili siedział już obok mnie.

- Harry, idź spać, jesteśmy kompletnie zalani.
- Co z tego.
- To, że chcę iść spać zanim zrobię coś głupiego – świadomość uciekła. Im dłużej patrzyłam na mojego towarzysza, tym dziwniejsze myśli przychodziły mi do głowy.
- Np. tego? – lekko się zachwiał i zbliżył swoją twarz do mojej. Poczułam smak jego ust, a później nie było już nic, totalnie odpłynęłam. 

Obudziłam się wcześnie rano z wielkim bólem głowy. Zauważyłam, że spałam z Harrym na jednym materacu, jednak nie pamiętałam nic z nocy i nie wiedziałam, dlaczego, tak było. Chłopak spał, jak zabity, nie przeszkadzało mu nawet to, że jego bokserki były zsunięte i na światło dziennie wylazł jego jeden pośladek. Przewróciłam oczami i wyszłam na zewnątrz, zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. 

Usiadłam nad brzegiem jeziora i wsłuchiwałam się w kojącą moje zmysły ciszę. Nic jednak nie trwa wiecznie, musiałam szybko się z tym pożegnać, bo koło mnie usiadł Louis i powitał nie swoim piskliwym głosem, który w sumie lubiłam. 

- Jak się czujesz, mała?
- Jeszcze takiego kaca nie miałam, uwierz mi.
- Oh, ja też.
- No i jak zwykle film mi się urwał, także wczorajszej nocy nie pamiętam.
- Ja tam nie mam takich problemów. Kłóciłaś się wczoraj z Harrym? Słyszałem jakieś krzyki.
- Naprawdę? Może kiedyś się dowiemy, co to było, bo jak wiesz, nic nie pamiętam. 

Nagle mnie zemdliło i zwymiotowałam obok Louisa. 

- Przepraszam, że musiałeś na to patrzeć.
- Nie takie rzeczy się widziało, nie przejmuj się. 

W drodze do namiotu znowu zrobiło mi się niedobrze, przed wejściem zwymiotowałam raz jeszcze i weszłam do środka. Harry już nie spał. 

- Pamiętasz coś z wczoraj? – spytałam chłopaka.
- Niestety nie – wyszedł z namiotu. 

Nie zdążyłam go nawet ostrzec, że przed wejściem leżała mała niespodzianka. Usłyszałam za to jęk obrzydzenia. 

- Fuuu! Kto się zrzygał przed moim namiotem?! Zaraz puszczę pawia, wdepnąłem w to świństwo!

Wychyliłam głowę z namiotu. 

-Harry, to ja. Wybacz, nie zdążyłam cię uprzedzić.
- Ohh, no dobrze, każdemu się zdarza.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Może trochę, no ale nie będę się na ciebie wydzierać. Nie zrobiłaś tego specjalnie, a teraz wybacz, muszę umyć nogę. 

Jaki on był uroczy. Nawet po wdepnięciu w moje wymiociny potrafił być dla mnie miły. A ja w dalszym ciągu nie do końca dobrze go traktowałam. 

Uprzątnęłam trochę wnętrze namiotu i zastanawiając się co takiego mogło się dziać w nocy, wyszłam na polankę do Niall’a i Liam’a.

- To o której się zbieramy?
- Za jakąś godzinkę powinniśmy wyjeżdżać.
- Dobrze, w takim razie posiedzę sobie jeszcze nad brzegiem i nacieszę oczy tym pięknym widokiem. 

Usiadłam na trawie i zwiesiłam nogi do wody.

Delektowałam się kojącym uczuciem, kiedy moje stopy przeczesywały wodę. Błogie orzeźwienie w ten parny dzień. Byłam nieobecna myślami, w tamtej chwili byłam gdzieś daleko, dlatego ryk silnika tak bardzo mnie wystraszył, iż wpadłam do wody. W pierwszej chwili nie wiedziałam, co się działo. Gdzie jestem i co mam robić. Umiałam pływać, ale byłam tak oszołomiona, że kompletnie zapomniałam, jak wykonywać tę czynność. Szamotałam się w wodzie i walczyłam o życie. Widziałam, jak moje dni dobiegają końca, kiedy z każdą kolejną sekundą opadałam coraz bardziej pod taflę zimnej cieczy. Nie byłam już w stanie wymachiwać odrętwiałymi rękoma. Nie wiedziałam, czy ktokolwiek usłyszał plusk w hałasie silnika. Byłam pewna, że już nigdy nie zobaczę rodziców, Louisa…wszystkich, których zdążyłam pokochać. Byłam przerażona faktem, że już nigdy mogę nie ujrzeć Harry’ego. Wtedy moje ciało znalazło się całkowicie pod taflą wody. Powoli opadałam na dno, myśląc tylko, czy ktoś mnie kiedykolwiek znajdzie. 


**


Louis sprawdzał, czy wszystko w porządku z autem. Silnik, jak zawsze głośno ryknął i wszyscy podskoczyliśmy na ten dźwięk. Wydawało mi się, że słyszałem, jak coś wpadało do wody, ale nie byłem tego pewien.  Jakieś pięć minut później poszedłem szukać Grace. Przetrząsnąłem namiot, sprawdziłem, czy nie poszła do lasu, nigdzie jej nie było. Poszedłem do chłopaków, którzy powiedzieli mi, że poszła nad jezioro. Wtedy to do mnie dotarło. Ten plusk, który wydawał mi się tylko złudzeniem, był prawdziwy. Grace mogła już dawno nie żyć. Rzuciłem się biegiem w stronę jeziora i nie zastanawiając się ani chwili wskoczyłem do wody. Wynurzyłem się z wody, bo brakowało mi już powietrza, jednak dziewczyny jeszcze nie znalazłem. Zanurkowałem ponownie i wtedy ją dostrzegłem. Była niemalże na samym dnie. Oczy miała zamknięte i nic nie wskazywało na to, by żyła. Zamarłem, ale nie mogłem tracić cennego czasu. Podpłynąłem do niej, złapałem w pasie i najszybciej, jak to tylko było możliwe popłynąłem ku powierzchni wynurzając się i łapiąc łapczywie powietrze. Wyciągnąłem jej omdlałe ciało na brzeg i zacząłem reanimować. Jak dobrze, że uczyli nas w szkole pierwszej pomocy. Chłopcy niemal natychmiast pojawili się koło nas. 

Płakałem nad nią i modliłem się, by udało się ją odratować. Na szczęście łzy mieszały się z wodą ociekającą z moich włosów i nikt tego nie zauważył.  Po najdłuższych i najstraszniejszych kilku minutach w moim życiu, dziewczyna wykrztusiła z siebie wodę i zaniosła się głośnym kaszlem. Poczułem ogromną ulgę. Uśmiechnąłem się i zacząłem płakać ze szczęścia, już nie obchodziło mnie to, że wszystkie oczy były zwrócone na mnie, nie umiałem tego powstrzymać. Nie mogłem nacieszyć się widokiem jej oczu, w których tliły się iskierki życia. Dziewczyna rozpłakała się i ledwo wydobywając z siebie głos, powiedziała. 

- Już myślałam, że to koniec.
- Już wszystko w porządku, dobrze, że Harry to usłyszał.
- Niezupełnie. Usłyszałem jakiś plusk, ale myślałem, że to od tego silnika mi się coś przesłyszało.
- To nieważne, znalazłeś mnie, uratowałeś. Bardzo ci za to dziękuję, do końca życia ci się za to nie odwdzięczę. 

Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła. 

 
**


W drodze powrotnej siedziałam obok Harry’ego. Tak bardzo byłam mu wdzięczna, ale nie do końca umiałam to okazać. Gdyby nie on, nie siedziałabym z chłopakami w tym samochodzie. Gdyby nie on, już bym nie żyła. Nie zamieniłabym z nim ani słowa, nigdy bym się nie uśmiechała, jak to robiłam tylko w jego towarzystwie. Ten chłopak znaczył dla mnie o wiele więcej, niż tego chciałam. Nie mogłam dopuścić tego do wiadomości, więc cały czas wyrzucałam te myśli z głowy. Spojrzałam na szatyna, uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam ociężałe powieki. Głowa opadła mi na jego ramię, nie zamierzałam nic robić. Tak mi było dobrze, czułam jego ciepło i to mnie uspokajało. Pragnęłam jego bliskości, jak nigdy wcześniej. Chciałam mieć coś, co pozwoliłoby mi myśleć, że żyję i nie są to żadne złudzenia. Wiedziałam, że przy nim mogłam być sobą, a on to w pełni akceptował. 

Niestety nie umiałam jednego. Otworzyć się na niego poza moją głową. Wyobrażałam sobie chwile, kiedy już niczego nie będę udawać, potraktuję go uczciwie. Już nigdy nie będę ukrywać uczuć do niego. Mimo dobrych chęci, nie było to takie proste i dalej pozostawałam w świecie wyobrażeń, patrząc na jego smukłą twarz. 


******
Witajcie, dziękuję za te trzy komentarze. Choć komentarz typu "świetne" Za bardzo mnie nie satysfakcjonuje, co ja mam z tego wywnioskować. Chcę znać waszą opinię na temat rozdziału, na której mi strasznie zależy. Też chciałabym mieć coś do czytania, co poprawiałoby mu humor, naprawdę. Wolę czytać strasznie długi komentarze, niż zobaczyć, ze ich liczba się zwiększyło, nastawić sie na nie wiadomo co, a tam tylko jedno słowo. Jeżeli pod tym rozdziałem nie będzie minimum 5 komentarzy, nie dodam następnego. I pojedyncze słowa się nie liczą, napiszcie coś od siebie, czy to tak wiele? Do następnego. 

6 komentarzy:

  1. ojejojejojejj..
    :3
    Hazza idiota, biedny wdepnął w wymiociny XDDD HAHAHAHAHAH
    lol ale się nie gniewał :>> Słodziaak <3
    Boże ta akcja O.o nad jeziorem O.O
    to było straszne.. Jesus
    Ohh.. "Byłam przerażona faktem, że już nigdy mogę nie ujrzeć Harry’ego." <- NO ASDFGHJKL;LKJSG
    Ooona go koochaa! ^^ mwahahaa
    tylko jeszcze żeby mu to powiedziała i zeby był happy end.
    i przykro z powodu jej brata :<
    i z tego, że uciekła po pocałunku.. no JAK można uciec po pocałunku HAZZY?!?!?!?!? JAAK?!
    tak sie nie roobii.! :PP
    lol.. jak sie zacznie czytać to już się nie chce kończyć! Serio XD
    czekam na następny kochana! :D ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. chcesz, żebym tu zeszła na zawał!? xD Całe szczęście że Lou ją uratował. Wogóle cudowny rozdział, bardzo mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz, a jest to inny typ opowiadania niż poprzednie ( moim zdaniem lepszy ) :)
    Uwielbiam twoje opowiadanie, a zwłaszcza sposób pisania ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste opowiadanie. Szczerze bardzo mi się podoba. Cały czas coś się w nim dzieje co mnie cieszy. Mam nadzieję że wpadniesz do mnie i skomentujesz ! :****
    http://crazydirectionersaboutharrystyles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za spam.
    Na blogu http://everythingyoueverchange.blogspot.com jest już nowy rozdział z perspektywy Vicky. Mam nadzieję, że przeczytasz i wyrazisz swoją opinię w komentarzu, oraz jak się spodoba to zaobserwujesz aby być na bieżąco! -Vicky ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. [SPAM]
    http://onedirection-opowiadaniee.blogspot.com/ - jeśli interesuje cię historia chłopców z 1D wpadaj do mnie + mile widziany komentarz <3

    OdpowiedzUsuń